Stałam na głównym dziedzińcu Akademii Rycerzy. Już kiedy byłam małą dziewczynką, postanowiłam, iż zostanę najlepszym rycerzem.Dostanie się jednak tutaj nie było takie łatwe, jak wydaje się wszystkim. Od początku edukacji starałam się otrzymywać najwyższe stopnie.
Na wychowaniu fizycznym często zamiast lekkoatletyki wybierałam szermierkę, co prawdę mówiąc było związane z moim przyszłym kierunkiem. Mój tata nie pochwalał tego, że jego córka chce trzymać broń w ręce i dzierżyć z nią na walki. Mama jednak była bardzo ze mnie dumna. Byłam jej oczkiem w oku i zawsze wspierała mnie gdy podejmowałam decyzje, nawet gdyby okazywały się one złe w skutkach.
Wzięłam głęboki oddech i złapałam palcami, rączkę od walizki.
Nie raz myślałam o moim pierwszym dniu tutaj, jednak teraz jestem tu naprawdę.
Otrząsnęłam się z myśli i pokonałam kilka metrów, które dzieliły mnie od głównych drzwi. Były one ogromne i zbudowane z dębu. Otworzyłam je, mocno popychając.
Przez korytarz przebiegł odgłos skrzypiących drzwi. Weszłam przez nie i zamknęłam je. Na ścianie wisiała strzałka, na której był napis "Sekretariat". Skierowana była na prawe skrzydło, więc tam też się udałam.
Zapukałam w drewniane drzwi i weszłam.
W środku paliło się jasne, żółte światło, a za biurkiem siedziała starsza pani. Już na jej jeden widok przeszły mnie ciarki. Nie wydawała się osobą zaangażowaną w swoją pracę.
Jednak zacisnęłam pięści i podeszłam bliżej.
- Dzień dobry, nazywam się Lisa Eostre i jestem tutaj nowa - zaczęłam spokojnie i miło, aby nie wyjść na idiotkę.
- Tak wiem, że jesteś nowa - burknęła - przecież prowadzimy nabór, a wszystkich uczniów Akademii znam na pamięć.
Taaaak była taka miła jak strach na wróble.
- Czy mogłabym dostać plan zajęć oraz klucz do pokoju? - spytałam chłodno.
- Poczekaj, aż cię znajdę - zagrzmiała.
Pochyliła się nad szufladą i zaczęła szperać w dokumentach. Po chwili wyciągnęła teczkę z moimi danymi.
Otworzyła ją i wyciągnęła kartkę z rozrysowanym rozkładem zajęć. Podała mi ją i zajęła się swoimi rzeczami.
- Przepraszam, ale chciałabym jeszcze klucz do pokoju - oznajmiłam stąpając na nodze ze znużenia.
Westchnęła głośno i spojrzała na małą karteczkę po stertą plików.
- Numer twojego pokoju to 89, a twój współlokator klucz już wziął - oznajmiła i odwróciła się kolejny raz ode mnie.
- Dziękuję - mruknęłam i wyszłam.
Przewidując, że pokoje są na górze, skierowałam się na schody. Wspięłam się po nich szybko i już po chwili napotkałam się na kolejne strzałki. Jedna obrócona w lewo miała numery "47,89...".
Nie patrząc już na drugą, poszłam w lewo. Pokój był drugi w kolejności.
Nacisnęłam dłonią na klamkę, a ta mimowolnie wpuściła mnie do środka.
Początkowo myślałam, że mój współlokator okaże się dziewczyną jednak pomyliłam się.
Na środku pokoju stał chłopak. Moje oczy zrobiły się wielkie jak dwa spodki. Był jeden plus. Jego rzeczy nadal były w walizce, więc w ekspresowym tempie wystawiłam ją za drzwi i wypchałam oszołomionego chłopaka.
- Posłuchaj idź do sekretariatu i powiedz, że zaszła pomyłka - powiedziałam władczo i posłałam wredny uśmiech.
<Jack? Nie ma za co xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz