Podniosłem wzrok na ozdobną kamienną płytę, która miała wskazywać nowym uczniom drogę do szkoły. Wszelkie ogonki i końcówki były pozawijane na kształt ślimaczków. Linie poszerzały się w prawą stronę, lekko po skosie w dół, sprawiając wrażenie, jakby znaki miały lada chwila wyskoczyć z tablicy i zaatakować. Całość tworzyła przyjemny dla oka i bardzo dopracowany wyraz, który jako pierwszy witał nowo przybyłych. Płyta zawieszona była na wysokim, drewnianym łuku, który pełnił rolę pierwszej, symbolicznej bramy. Konstrukcja była solidna i przemyślana. Budowla nie przewracała się w czasie burzy lub bardziej wietrznych dni. Belki pokryte były dodatkowym smarem, który zabezpieczał drewno przed gniciem i odstraszał szkodniki.
Rozejrzałem się dookoła. Za mną, gdzieś w oddali jechały wozy, w których najprawdopodobniej siedzą nowi uczniowie. Niektórzy jednak wybrali jazdę na koniu i w tym właśnie momencie galopowali wzdłuż gościńca. Przede mną rozprzestrzeniał się już teren Akademii. Wielki dziedziniec wyłożony był bladymi kamieniami, które schodziły się równomiernie do środka tworząc prosty wzór. Dalej na boki zobaczyłem zielone plamki. Kiedy wytężyłem wzrok, dostrzegłem tam ogrody.
Gdzie zapewne będę najczęściej przesiadywał.
Oczarowany dobrym, pierwszym wrażeniem nowej szkoły pewnie ruszyłem przed siebie. Otworzyłem ciężkie wrota, które odpowiedziały nieprzyjemnym skrzypieniem, i udałem się do sekretariatu. Kobieta zajmująca się sprawami administracyjnymi zdecydowanie nie należała to przyjaznych, ale dzięki mojemu urokowi osobistemu sekretarka nie była aż tak nieprzychylna. Nawiązaliśmy nawet jako taką rozmowę, w której dowiedziałem się, że moją współlokatorką będzie dziewczyna.
Podziękowałem kobiecie i udałem się do pokoju 89.
-Dziewczęcy...
Mruknąłem do siebie, gdy tylko otworzyłem drzwi. Białe meble mogę spokojnie znieść, ale lawendowe ściany i purpurowe firanki kompletnie zbiły mnie z tropu. Spojrzałem na karteczkę, którą dostałem od sekretarki i porównałem ją z numerkiem na drzwiach. Jak wół 89. Wątpię, by ktokolwiek pomylił mnie z dziewczyną, więc czemu akurat taki pokój?
Westchnąłem w duchu i stanąłem na środku pokoju. Dość przytulny, ale dalej zbyt dziewczęcy... Podrapałem się po karku i oparłem walizkę o ścianę. Otworzyłem na oścież okno i usiadłem na parapecie. Z mojego nowego pokoju był piękny widok na ogród. W oczy rzucał się niewielki staw, w którym krystalicznie czysta woda odbijała sylwetki drzew oraz drewnianego mostka. Trwała zima, więc zieleń roślin wyblakła lub ustąpiła miejsca chudym gałęziom i niewielkiej ilości śniegu. Nawet w tych surowych warunkach ogród wyglądał bajecznie, a co dopiero będzie na wiosnę.
Z zadumy wyrwało mnie ciche miauknięcie. Odwróciłem się i zobaczyłem moją kotkę. Wystawiłem rękę dając znak, żeby wskoczyła mi na kolana, co też zrobiła. Od razu zaczęła się łasić. Głaszcząc ją zacząłem myśleć o mojej współlokatorce. Jeśli należy do tych bardziej doświadczonych pewnie nie będzie problemu, ale jeżeli będzie uparta to mogą być małe kłopoty. Pewnie od razu wyrzuci mnie w pokoju. Nie będę w to mieszał administracji, powinienem sam ją nakłonić do zmiany zdania. Jednak jak to zrobić... Kłótnia nic nie wskóra, tak samo przemoc. Hm...
W tym samym momencie Lilly zeskoczyła mi z kolan. Warknęła krótko i wybiegła na dwór. Następnie usłyszałem ciche kroki na korytarzu, więc szybko zamknąłem okno i stanąłem na środku pokoju, czekając na dziewczynę. Już miałem jako taki plan w głowie.
Dziewczyna okazała się być drugiego typu, więc bezceremonialnie wypchnęła mnie za drzwi razem z moją walizką. Była ode mnie o niższa. I to o wiele niższa. Jaki mały kurdupel.
-Posłuchaj, idź do sekretariatu i powiedz, że zaszła pomyłka. - Powiedziała z wrednym uśmieszkiem.
Dobra, skoro się tak bawimy...
-Niestety panienko, ale pomyłki nie było. - Mówiąc to pokazałem jej karteczkę z moimi danymi i numerem pokoju.
Wzięła ją do ręki i dokładnie obejrzała. Posłała mi zabójcze spojrzenie i niedbałym ruchem rzuciła kartkę. Ja jednak szybko złapałem ją w locie i schowałem do kieszeni, posyłając dziewczynie nieznaczny uśmiech.
-Skoro już znasz moje imię to może także zechciałabyś się przedstawić, współlokatorko? - Nachyliłem się w jej stronę tak, by nasze oczy znalazły się na równym poziomie.
-Jestem Lisa Eostre. - Uniosła głowę i zrobiła krótką przerwę nieznacznie się uśmiechając. - Jednak nie mam zamiaru mieszkać w jednym pokoju z chłopakiem.
-Może jednak to przemyślisz? Co? - Starałem się uśmiechnąć jak najmilej. - Wbrew pozorom, wcale nie jestem złą osobą, a w pokoju i tak nie będziesz mnie często widywać. - Popatrzyłem jej prosto w oczy. - Z resztą dla mnie też nie będzie to takie łatwe. No sama zobacz... takiej uroczej dziewczyny na pewno nie skrzywdzę! - W końcu się wyprostowałem.
Au... Kurdupel jest naprawdę niziutki. Moje plecy...
-To jak będzie? - Posłała mi spojrzenie spode łba i prawie niezauważalnie westchnęła.
-Skoro tobie także będzie to przeszkadzać, możesz znaleźć sobie inny pokój.
Wzruszyła ramionami, po czym odwróciła się i zamknęła za sobą drzwi. Złapałem się za podbródek w zamyśleniu.
-Ech... Co zrobię? Jeśli aż tak mnie nie lubisz... - Westchnąłem przeciągle i wyjąłem z kieszeni klucz. Szybko zamknąłem drzwi od zewnątrz i z powrotem schowałem go do spodni.
-Co to był za dźwięk? - Dziewczyna mruknęła za drzwiami i już chciała je otworzył, no ale przecież były zamknięte. - C.. Co ty robisz? - Podniosła nieznacznie głos, na co tylko wzruszyłem ramionami.
-Mam taki niemiły nawyk zamykania za sobą drzwi... - Mruknąłem po czym podniosłem walizkę. - Czas znaleźć jakiś inny pokój...
I ruszyłem w stronę sekretariatu.
<Lisa? ( ͡° ͜ʖ ͡°)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz