-Przynieś mi wodę, - Spojrzała na mnie z triumfalny uśmieszkiem. - Chce mi się pić.
Posłałem jej zdziwione spojrzenie.
-Słychać wodę niedaleko. W tę stronę powinnaś zaraz trafić na strumień. - Wskazałem ręką kierunek.
-To mi przynieś. - Odparła wygodniej rozsiadając się na polanie.
-Jestem zajęty, więc może innym razem.
Wzruszyłem ramionami i wróciłem do treningu. Co prawda nie należę do najlepszych szermierzy, ale mój poziom jest wysoki. Ponadto w prawdziwym starciu nadganiam to podstępami i innymi wyuczonymi trikami. Mam swój długi miecz, który mimo swoich rozmiarów dalej jest jednoręczny, u pasa zawsze mam przyczepiony sztylet i do tego dojdą jeszcze małe gadżeciki, które są dla przeciwnika niespodzianką.
Mój styl opiera się głównie na elastycznej i solidnej obronie. Większość ciosów sparuje z łatwością, ale oczywiście któryś w końcu mnie dosięgnie. Nie noszę ciężkiej zbroi, więc takie rozwiązanie może być ryzykowne, ale po wielu latach nauki opanowałem do perfekcji pracę nóg. Szybko i zwinnie unikam ciosów przeciwnika, przy czym głównie przekierowuje jego uderzenia w inne strony. Gdybym otrawcie sparował uderzenie, przeciwnik miałby przewagę nade mną, zwłaszcza, że tamten na dziewięćdziesiąt procent będzie miał na sobie zbroje. Oddaje mało ataków, skupiając się na obronie, a jeśli tylko zauważę jakąś lukę w gardzie przeciwnika wymierzam jeden precyzyjny cios. W większości przypadków taka strategia zapewnia murowane zwycięstwo. Wśród przeciwników oczywiście zdarzają się wyjątki. Na takie wyjątki właśnie zostają sztylet i inne niespodzianki.
Podsumowując jestem człowiekiem, który potrafi wybrnąć z każdej sytuacji. Nie zawsze zwycięsko, ale nigdy jako ten przegrany.
Nagle poczułem ucisk na stopie i to nie byle jaki.
-Au!
Spojrzałem w dół i zobaczyłem but. Idąc dalej w końcu ujrzałem kwaśne oblicze kurdupla.
-Przynieś mi wody. - Oznajmiła spokojnie jednocześnie coraz mocniej naciskając na moją stopę.
-Jestem zajęty! Zajmij się sobą! - Rzuciłem w jej stronę chowając miecz za plecy. Wziąłem się pod boki i wpatrywałem się w nią wyczekująco.
-A kto cię ochronił przed tym stworzeniem? - Zadarła podbródek i również wzięła się pod boki.
-Ty.
-Właśnie.
-Nie prosiłem się o to. - Wzruszyłem ramionami, a kurdupel zbliżył się na zdecydowanie niebezpieczną odległość, zważywszy na to, że dalej miał w ręce sztylet.
-Chce–mi-się-pić.
-A mi się chce potrenować. - Zmarszczyłem brwi z teatralnym westchnieniem i rozłożyłem ręce.
Przez chwilę staliśmy w ciszy mierząc się wyzywającymi spojrzeniami. W końcu nachyliłem się w jej stronę i dałem kuksańca w czoło. Wykorzystując moment jej dekoncentracji szybko umknąłem na bezpieczną odległość, czekając na jej kolejny ruch.
<Lisa? (งಠ‸ಠ)ง >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz