3 sty 2016

Od Jack'a CD Lisa

-Przynieś mi wodę, - Spojrzała na mnie z triumfalny uśmieszkiem. - Chce mi się pić. 
 Posłałem jej zdziwione spojrzenie. 
 -Słychać wodę niedaleko. W tę stronę powinnaś zaraz trafić na strumień. - Wskazałem ręką kierunek. 
 -To mi przynieś. - Odparła wygodniej rozsiadając się na polanie. 
 -Jestem zajęty, więc może innym razem. 
 Wzruszyłem ramionami i wróciłem do treningu. Co prawda nie należę do najlepszych szermierzy, ale mój poziom jest wysoki. Ponadto w prawdziwym starciu nadganiam to podstępami i innymi wyuczonymi trikami. Mam swój długi miecz, który mimo swoich rozmiarów dalej jest jednoręczny, u pasa zawsze mam przyczepiony sztylet i do tego dojdą jeszcze małe gadżeciki, które są dla przeciwnika niespodzianką. 
 Mój styl opiera się głównie na elastycznej i solidnej obronie. Większość ciosów sparuje z łatwością, ale oczywiście któryś w końcu mnie dosięgnie. Nie noszę ciężkiej zbroi, więc takie rozwiązanie może być ryzykowne, ale po wielu latach nauki opanowałem do perfekcji pracę nóg. Szybko i zwinnie unikam ciosów przeciwnika, przy czym głównie przekierowuje jego uderzenia w inne strony. Gdybym otrawcie sparował uderzenie, przeciwnik miałby przewagę nade mną, zwłaszcza, że tamten na dziewięćdziesiąt procent będzie miał na sobie zbroje. Oddaje mało ataków, skupiając się na obronie, a jeśli tylko zauważę jakąś lukę w gardzie przeciwnika wymierzam jeden precyzyjny cios. W większości przypadków taka strategia zapewnia murowane zwycięstwo. Wśród przeciwników oczywiście zdarzają się wyjątki. Na takie wyjątki właśnie zostają sztylet i inne niespodzianki. 
 Podsumowując jestem człowiekiem, który potrafi wybrnąć z każdej sytuacji. Nie zawsze zwycięsko, ale nigdy jako ten przegrany. 
 Nagle poczułem ucisk na stopie i to nie byle jaki. 
 -Au! 
 Spojrzałem w dół i zobaczyłem but. Idąc dalej w końcu ujrzałem kwaśne oblicze kurdupla. 
 -Przynieś mi wody. - Oznajmiła spokojnie jednocześnie coraz mocniej naciskając na moją stopę. 
 -Jestem zajęty! Zajmij się sobą! - Rzuciłem w jej stronę chowając miecz za plecy. Wziąłem się pod boki i wpatrywałem się w nią wyczekująco. 
 -A kto cię ochronił przed tym stworzeniem? - Zadarła podbródek i również wzięła się pod boki. 
 -Ty. 
 -Właśnie. 
 -Nie prosiłem się o to. - Wzruszyłem ramionami, a kurdupel zbliżył się na zdecydowanie niebezpieczną odległość, zważywszy na to, że dalej miał w ręce sztylet. 
 -Chce–mi-się-pić. 
 -A mi się chce potrenować. - Zmarszczyłem brwi z teatralnym westchnieniem i rozłożyłem ręce. 
 Przez chwilę staliśmy w ciszy mierząc się wyzywającymi spojrzeniami. W końcu nachyliłem się w jej stronę i dałem kuksańca w czoło. Wykorzystując moment jej dekoncentracji szybko umknąłem na bezpieczną odległość, czekając na jej kolejny ruch. 


 <Lisa? (งಠ‸ಠ)ง >